Z twórczością Daphne de Maurier miałam już styczność czytając „Rebekę”.
Powieść przypadła mi bardzo do gustu i polubiłam styl autorki.
Tym razem miałam przyjemność przeczytać jej kolejną książkę – „Moja kuzynka Rachela”.
_____________________________________
Filip Ashley traci swojego ukochanego opiekuna, który nagle umiera z dala od domu, we Florencji.
Wcześniej młody mężczyzna otrzymuje niepokojące listy z Włoch.
Sam postanawia wyruszyć w podróż, aby poznać przyczynę śmierci Ambrożego.
Właściciel pokaźnej posiadłości w Kornwalii nim skończył swój żywot, ożenił się z daleką kuzynką, Rachelą.
Filip od samego początku, jak tylko dowiedział się o rychłym ślubie opiekuna, żywił negatywne uczycia do Racheli.
Uważał, że to ona przyczyniła się do śmierci Ambrożego, dlatego pragnął zemsty.
Filip będąc we Włoszech nie ustalił nic sensownego, tym bardziej, że kuzynka Rachela zniknęła.
Młodzieniec wraca do domu i postanawia zająć się prowadzeniem posiadłości, która przypadała mu po śmierci opiekuna.
Nagle Rachela pojawia się w Anglii i prosi o spotkanie.
Czy Filip wyrazi zgodę i przyjmie pod swój dach kobietę, którą oskarża o śmierć ukochanego opiekuna?
Rozpoczyna się historia pełna emocji, w której dwudziestoczterolatek nie mający styczności z kobietami, poznaje tajemniczą Włoszkę.
Czy uczucia, które targają bohaterem staną się dla niego przekleństwem? Tym bardziej, że potrafią być tak zmienne?
Filip im bardziej poznaje Rachelę, tym zaczyna wątpić w wiarygodność listów Ambrożego. Czy były tylko majaczeniem chorego człowieka? Komu uwierzy Filip?
Im bliżej finału, tym atmosfera staje się bardziej napięta. Z irytacją przekładałam kolejne kartki, aby dotrzeć na ostatnią stronę.
Bohaterowie zostali ciekawie przedstawieni, a ich złożoność wprowadziła interesujący efekt w książce.